fbpx

Mały pluskwiak może uratować Kenię przed głodem

Kenia boryka się z pewnym gatunkiem opuncji, która zarasta pola uprawne. Problem jest na tyle poważny, że stwarza ryzyko niedoboru żywności. Warto dodać, że reakcja łańcuchowa prowadząca do rozprzestrzeniania się tej rośliny na niebywałą skalę została wyzwolona przez samych rolników. Ostatnią deską ratunku może być czerwiec, żerujący na problematycznej roślinie.

Pluskwiak o łacińskiej nazwie Dactylopius opuntiae costa może zyskać miano „super bohatera”. Czerwce zasłynęły w historii świata przede wszystkim dzięki wytwarzaniu kwasu karminowego, który wykorzystuje się do produkcji koszenili — jednego z najbardziej popularnych naturalnych barwników do ubrań, materiałów i żywności. Dactylopius opuntiae costa, jeden z gatunków czerwców, ma jednak inne zadanie — musi żyć jak najdłużej w dobrym zdrowiu i świetnie się odżywiać. Bo żeruje na kaktusie Opuntia stricta, która rani, oślepia i zabija bydło w północnej Kenii.

Kaktus — mistrz survivalu

Opuntia stricta to niezwykle żywotna roślina. Bez problemu wytrzymuje wysoką temperaturę i suszę. Rozmnoży się zarówno poprzez nasiona, jak i przez ukorzenienie fragmentów rośliny. Wciśnie się w każdą przestrzeń opuszczoną przez wysokie trawy i zostanie tam na długo, bo żyje do 30 lat, a jej nasiona mogą przetrwać w glebie przynajmniej 19 miesięcy. Przed intruzami opuncja obroni się dzięki ostrym, cienkim kolcom i glochidiom. Te ostatnie to krótkie ciernie wyposażone w mikroskopijne haczyki skierowane do tyłu. Łatwo się odłamują, wczepiają w skórę i infekują, prowadząc do stanu zapalnego. Bydło szukające traw pomiędzy kaktusami rani sobie pyski, przebija oczy i ślepnie albo kończy z paskudnymi, trudno gojącym się ropieniami. A jeśli krowy najedzą się też nasion opuncji, grozi im śmierć głodowa, bo nasiona potrafią też zatkać jelita. Opuntia stricta to mistrzyni survivalu. Jest na liście stu najbardziej inwazyjnych gatunków świata sporządzonej przez Międzynarodową Unię Ochrony Przyrody (IUCN).

Kolonizatorzy postanowili zrobić żywopłoty

Zaczęło się niewinnie. Amerykański, szybko rozrastający się kaktus, który z jednej strony pięknie kwitnie i daje owoce, a z drugiej szybko się rozmnaża, jest wytrzymały i ma twarde kolce, wydawał się idealną rośliną dekoracyjną, z której można zrobić żywopłot w afrykańskich warunkach.

Roślinę postanowił wykorzystać w tym celu brytyjski administrator kolonialny, który w latach 50. zaczął sprowadzać opuncję do Kenii. Przez lata nikt nie zauważył zagrożenia, a opuncja miała powodzenie jako dekoracyjna roślina ogrodowa. Jej połamane fragmenty były wyrzucane i zabierane przez rzeki, które tworzyły się po ulewach, a tam, gdzie się namnożyły, dawały pokarm dzikim zwierzętom, które wraz z odchodami niosły nasiona dalej. Tak, krok po kroku, opuncja zajmowała nowe tereny. Czasy intensywnej ekspansji zaczęły się jednak dla niej później.

Bydło, susza i słonie

Po pierwsze, tradycyjny pastersko-koczowniczy tryb  życia lokalnych plemion coraz częściej zaczął ustępować osiadłemu, co z kolei spowodowało, że stada były wypasane wciąż na tej samej przestrzeni. A że liczba krów nadal jest symbolem statusu, pastwiska zaczęły być wypasane w sposób coraz bardziej intensywny. Trawy nie miały więc szans się rozmnożyć, bo były zgryzane, zanim zdążyły wyprodukować nasiona. W końcu zaczęły ustępować z coraz bardziej zdegradowanej przestrzeni. Opuncja zyskała więc miejsce do rozwoju.

Po drugie, globalne ocieplenie zrobiło swoje i Kenię zaczęły nawiedzać susza i fale upałów, czyli ulubiona pogoda tego kaktusa. W wyścigu o przetrwanie w takich warunkach właściwie nie ma sobie równych, zwłaszcza że potężniejsze od niej rośliny, na przykład drzewa, były też wycinane na opał. Opuncja miała więc idealne warunki rozwoju.

Po trzecie, potrzebowała jeszcze dobrego kuriera dla nasion. I dostała go, gdy na północy kraju pojawiły się pierwsze udane programy ochrony słoni. Jeden potrafi rozprzestrzenić nawet dwa tysiące nasion dziennie. A słonie pokochały kaktusy, które najwyraźniej im nie szkodzą. W przenoszeniu nasion wydatnie pomagają także pawiany i niektóre ptaki.

Sposób na pancerną roślinę

Okazuje się, że pancerna opuncja ma naturalnego wroga w postaci pluskwiaka Dactylopius opuntiae costa i po tym, jak szacunki zaczęły mówić o zajęciu od 50 do 75 proc. powierzchni wcześniejszych pastwisk, to właśnie w nim zaczęło upatrywać ratunku.

Historia zna wiele przykładów prób zwalczenia jednego gatunku inwazyjnego innym gatunkiem obcym, które kończyły się ekologiczną katastrofą.
W przypadku tego pluskwiaka ma być jednak inaczej, ponieważ żeruje on wyłącznie na opuncji, zabijając ją w ciągu dwóch lat. Po raz pierwszy czerwiec został użyty przed wiekiem do kontroli biologicznej kaktusów na Sri Lance. Ostatnio święcił też triumfy w jednym z parków narodowych RPA , a do Kenii został wprowadzony po próbach polowych, które dały zadowalający efekt.

Mozolna praca ludzi i owadów

Program zaczął się w 2014 roku i już dwa lata później w Kenii naukowcy zaobserwowali, że rośliny, które wcześniej dawały około 60 owoców, teraz dają ledwie 15. Jednak do sukcesu jeszcze daleko, bo zabijanie kaktusów za pomocą pluskwiaków jest mozolne i pracochłonne. Dla ludzi i dla owadów. W kilkunastu specjalnych szklarniach, które założyła organizacja Northern Rangelands Trust, insekty są hodowane na poduszkach opuncji wykrajanych ręcznie z roślin. Kiedy się namnożą, są zabierane i rozkładane w skupiskach kaktusa , gdzie zaczynają wysysać jego sok i zabierać składniki odżywcze. Bezskrzydłe samice są przenoszone przez wiatr z jednej rośliny na drugą. W tym czasie ludzie zaczynają hodowlę na kolejnych poduszkach wykrojonych z opuncji, a potem ręcznie rozkładają w kolejnym skupisku.

Deszcz, którego opuncja nie jest fanką, szkodzi też owadom. Wypłukuje je i zabija. Susza daje im szansę na wykonanie swojego zadania, ale wzmacnia też kaktusy.
Wcześniej z opuncją walczono poprzez dokładne wycinanie razem z korzeniami i zakopywanie głęboko w ziemi lub palenie. To także okazało się metodą, w której czas grał na niekorzyść pasterzy, którzy mają wyżywić Kenię. I najważniejsze: pluskwiaki wykonają swoją niemożliwą misję tylko w sytuacji, w której ludzie nie stworzą nowych dogodnych warunków dla kaktusa. To znaczy, jeśli na polu po bitwie nie zostanie jałowa gleba, na której nie zadomowią się na powrót trawy, ale jakiś inny inwazyjny gatunek. Warunek konieczny to regeneracja terenu i koniec z intensywnym wypasem bydła.

Źródła: onlinelibrary.wiley.com, cabi.org

Dodaj komentarz