Bohaterstwo bez kalkulacji. Dwóch 13-latków uratowało życie starszej kobiety
O udzielaniu pierwszej pomocy Janek uczył się w szkole. Franek ćwiczył pierwszą pomoc na fantomach w podstawówce i z ciekawością oglądał seriale medyczne. Kiedy usłyszeli wołanie starszej kobiety, zachowali zimną krew i ruszyli jej na pomoc. Dzięki ich szybkiej reakcji 80-letnia pani Kazimiera powoli dochodzi do zdrowia.
Kiedy kobieta upadła przy swoim domu, przez niemal godzinę nikt nie słyszał jej wołania o pomoc. To niewielka osiedlowa uliczka, więc rzadko ktoś tędy przechodzi.
Prawdziwe bohaterstwo
– Już był zmrok. W dniu, w którym mama upadła, było bardzo zimno. Dreszcz mnie przechodzi na myśl, jak to wszystko mogło się skończyć – powiedziała córki pani Kazimiery.
– W szpitalu okazało się, że mama ma uraz ręki i złamaną kość biodrową. Mama mogła zamarznąć na dworze. Chłopcy uratowali jej życie – dodała córka.
Starsza pani z bólu nie mogła się podnieść, a jej cichego wołania nikt nie słyszał… oprócz dwóch chłopców. 13-letni Franek Rożek i Janek Jantos wracali wieczorem z treningu piłki ręcznej. Śmiali się, rozmawiali, a przed nimi szła grupa kolegów. To przedziwny zbieg okoliczności, bo właśnie tego dnia, trener po zajęciach z piłki ręcznej, wypuścił ich z zajęć innym wyjściem. Dzięki temu dotarło do nich bardzo ciche nawoływania kobiety.
– Jak usłyszeliśmy wołanie, podeszliśmy do pani i zobaczyliśmy, że potrzebuje pomocy – wyjaśnła Franek. – Wciąż przy tej pani byłem i z nią rozmawiałem.
- A ja zadzwoniłem po pogotowie – mówi Janek. – Elegancko powiedziałem adres i tam trochę czekaliśmy.
Janek denerwował się, gdy karetka nie przyjeżdżała, więc zadzwonił jeszcze raz. Przykrył panią Kazimierę kocem, by ta nie zmarzła jeszcze bardziej. W tym czasie Franek był przy niej. Chłopcy wiedzieli jak się zachować, by nie powiększać rozległego urazu – w szkole mieli zajęcia z pierwszej pomocy.
– Już po fakcie ratownik spytał chłopaków, skąd taka ich reakcja – mówi tata Franka, Paweł Rożek. – A Franek powiedział: Wie pan, oglądam te programy np. „Na sygnale”.
Szkoła ich doceniła
Gdy karetka odjechała, przyszedł czas na refleksję. – Miałem stresa – mówi Janek. A Franek o swoich emocjach opowiadał przez kolejne 20 minut.
Panią Kazimiera wraz z całą rodziną mówią o chłopcach, że to anioły, które dotarły, gdy zaczęła już tracić nadzieję.
Na drugi dzień w szkole chłopcy opowiedzieli o wydarzeniu swoim wychowawczyniom.
– Dzięki tej całej sytuacji pani nam nie zrobiła kartkówki – śmiał się Franek.
Chłopiec chodzi do zielonogórskiej SP 14, Janek do „piętnastki”. Szkoły postanowiły wyróżnić świetną postawę uczniów. Franek został doceniony na apelu, o jego niezwykłej postawie mówi dyrekcja i wychowawczyni. Z Jankiem ma być przeprowadzony wywiad dla szkolnej gazetki. Obaj dostali upominek od rodziny starszej pani. Dumy nie kryją także ich bliscy: Fajnie mieć takiego syna – powiedział tata Franka.
– Przybiliśmy pionę i powiedziałem mu, że jestem z niego dumny.
Czy warto nieść pomoc?
Czy mimo tak wielkich przeżyć, chłopcy uważają, że warto nieść pomoc? – Oczywiście, bo będziesz miał spokojną duszę. Jakbyś nie udzielił pomocy, to mogłoby się coś poważnego stać. Pomóc osobie w potrzebie to jednak jest też wyzwanie. I nie wszyscy dają radę mu sprostać. To jednak jest szok – powiedział Franek.
- Człowiek ma satysfakcję, że zrobiło się coś dobrego dla drugiej osoby – zauważył jeszcze Janek.
Pani Kazimiera po operacji wróciła do domu. Powoli porusza się po mieszkaniu i dochodzi do siebie. Nad powrotem do zdrowia, czuwa jej córka, Jolanta.
Opracowanie: KM
Źródło: gazetalubuska.pl
Foto: Mariusz Kapała/Archiwum prywatne