fbpx

Inspirująca przypowieść o uczniach – Osho

W aszramie Ramakrishny w Dakshineshwar, w Kalkucie, było wielu uczniów, a Vivekananda był jednym z najbardziej rozwiniętych intelektualnie. Był tam też bardzo prosty człowiek, który również był uczniem, nazywał się Kalu, biedak. Był tak wierny, religijny, emocjonalny, że miał w swoim pokoju setki posążków różnych bogów. Wczesnym rankiem kąpał się w Gangesie, potem czcił te bożki. Oczywiście każdego musiał czcić po równo, bo któryś mógłby poczuć się urażony. Tak mijały Kalu całe dnie. Wszyscy śmiali się z niego: „Co ty robisz? Jeden Bóg wystarcza”.

Vivekananda najbardziej celował w naigrawaniu się z Kalu:
– Jesteś po prostu głupi, to przecież tylko kamienie! A ty marnujesz swoje życie.

Jednak Ale Kalu nikogo nie słuchał i dalej robił swoje.

Pewnego dnia Ramakrishna dał Vivekanandzie pewną metodę praktykowania uważności: „Idź do swojego pokoju, zamknij drzwi i praktykuj ją”. Gdy Vivekananda doszedł do pewnego etapu, poczuł się tak pełny władzy, że przyszła mu do głowy myśl: „Jeśli teraz powiem w myśli do Kalu, żeby wziął wszystkie swoje bożki i wrzucił je do Gangesu, zrobi to”.

I tak też zrobił. Siedząc w swoim pokoju, powiedział w głębi siebie: „Kalu, zbierz wszystkie swoje bożki i wrzuć je do Gangesu”.

Kalu zebrał wszystkie bożki do jednej wielkiej torby i zaczął ją ciągnąć po schodach. Ramakrishna pobiegł za nim i zapytał go:
– Co robisz?
– Nagle usłyszałem głos – odrzekł Kalu – musiał przyjść od samego Boga, bo nikogo nie było w pokoju. Głos powiedział: „Kalu, zbierz wszystkie swoje bożki i wyrzuć je do Gangesu”. Był tak potężny, że nie mogłem w niego wątpić.

– Chodź. Weź z powrotem swoje bożki – rzekł Ramakrishna. – Pokażę ci, skąd był ten głos.

Zapukał do Vivekanandy, który wyszedł z pokoju. Ramakrishna był bardzo rozzłoszczony:
– Vivekananda, to jest ostatnia rzecz, jakiej mogłem spodziewać się po tobie. Mówiłem, żebyś był uważny, a nie niszczył życie tego biedaka. On jest tak prostoduszny i kochający, to taki piękny człowiek, jak możesz mu to robić? Od tej pory nigdy nie dostąpisz takiej samej władzy.

Tak jak powiedział, Vivekananda zmarł, nie dostąpiwszy oświecenia. Mimo że stał się sukcesorem Ramakrishny, ponieważ był wielkim mówcą, miał pewną charyzmę i wpływ na ludzi… sam zmarł jako biedak, nic nie wiedząc. Powodem było to, że zakłócił życie tego prostodusznego człowieka, gdy dostał odrobinę władzy i natychmiast jej użył – nie dla korzyści, ale po to, by komuś zaszkodzić.

Jedynym antidotum na nadużywanie władzy jest miłość. Jeśli jej nie ma, władza wszystko zniszczy. Bogactwo, prestiż, polityka czy psychika – nie ma to znaczenia. Zawsze wtedy, gdy czujesz się silny, jeżeli nie masz miłości jako antidotum, twoja władza stanie się przekleństwem dla innych, ponieważ władza zaślepia. Miłość otwiera oczy, oczyszcza… Twoje widzenie staje się nieskazitelne.

~Osho

Dodaj komentarz