fbpx

Byli rodzicami zastępczymi dla 620 dzieci. Ich misją było stworzenie domu pełnego miłości

Ta brytyjska para wychowała aż 620 dzieci. W ich domu przez 56 lat słychać było śmiech dzieci, dla których byli rodzicami zastępczymi.

Pauline i Roger bardzo wcześnie postanowili, że zostaną rodzicami zastępczymi. Pobrali się w 1965 r. i jeszcze w tym samym roku przygarnęli pierwszego 10-tygodniowego chłopca. Gdy niedługo potem dziecko zostało oddane do adopcji, Pauline przyrzekła sobie, że już nigdy więcej się na to nie zdecyduje – rozstanie było zbyt trudne. Instynkt pomocy był jednak silniejszy. Niedługo po tym w ich mieszkaniu pojawiły się kolejne pociechy, które oczekiwały na adopcje.

Każde z dzieci dostawało nowe ubrania i pościel. Pauline i Roger zrezygnowali z przyszywania do ubrań plakietek z imionami – chcieli bowiem stworzyć dom, a nie instytucję pomocy. Codzienne trudy były na porządku dziennym – niektóre dzieci kłóciły się ze sobą, inne były o coś zazdrosne. Czasem zdarzały się też sytuacje ekstremalne, jednak wszystko zawsze szczęśliwie się kończyło.

Gdy któreś zabierało innemu zabawkę, wyjaśnialiśmy naszym dzieciom, dlaczego to zrobiło, i wyjaśniliśmy przybranemu dziecku, że nie musi tego robić. Nasze własne dzieci były w tym wszystkim bardzo dobre – wyjaśnia Pauline.

Pauline i Roger utworzyli grafik pryszniców, aby uniknąć kolejek, a wszystkie posiłki spożywali wspólnie przy jednym stole. I choć każde rozstanie przynosiło łzy, para nie poprzestawała na przygarnianiu kolejnych pociech.

Lubiliśmy i kochaliśmy wszystkie nasze dzieci, ale wiedzieliśmy, że musimy pozwolić im odejść – mówi 86-letni Roger.

Oczywiście zdarzały się też sytuacje znacznie trudniejsze i niebezpieczne. Jedna z wychowanic – pewna siedmiolatka – bawiąc się zapałkami spowodowała pożar. Szczęśliwie małżeństwu udało się ugasić go, zanim ogień rozprzestrzenił się w budynku. Po wszystkim przeprowadzili z dziewczynką poważną rozmowę i zadbali o dodatkowe zabezpieczenia. To, jak bardzo byli zżyci z wychowankami może świadczyć fakt, że do dziś mają kontakt z każdym z nich.

Zawsze wysyłałam im pocztówki, kiedy nas opuszczali, żeby wiedziały, że nie zostały zapomniane – mówi Pauline.

Jeden chłopiec przypomniał sobie, że dwa lata po tym, jak nas opuścił, mieliśmy srebrną rocznicę ślubu i odwiedził nas z rodzicami – dodaje.

Dopiero od niedawna para doświadcza syndromu „pustego gniazda”. Po 56 latach spędzonych na byciu rodzicami zastępczymi ich misja w końcu się zakończyła. Ich dom, pełen gwaru, krzyków i śmiechu stał się nagle pusty i cichy. Pauline i Roger nie mogą jednak narzekać na nudę. „Ich dzieci” wciąż o nich pamiętają i dbają o wzajemny, codzienny kontakt.

rodzicami zastępczymi

Opracowanie: Kamila Gulbicka
Źródło:  Ofeminin

Dodaj komentarz