Antarktydę przemierza zupełnie sam, bez żadnej pomocy z zewnątrz. Zostało mu około 240 kilometrów do Bieguna Południowego
Jacek Libucha: zawodowo – menadżer z wieloletnim doświadczeniem projektowym w przemyśle i sektorze energetycznym. Z zamiłowania – podróżnik, poszukiwacz przygód, sportowiec, obserwator natury.
10 lat temu zakiełkował u niego pomysł, marzenie, żeby samotnie zdobyć Biegun Południowy. Jak sam pisze na prowadzonej stronie-dzienniku podróży ten zew dojrzał w 2015 roku, kiedy zdobył Spitsbergen i po 4 latach przyszło mu zmierzyć się z Antarktydą.
Każda samotna wyprawa to podróż do wnętrza umysłu i duszy. Jestem ciekawy co tam znajdę tym razem.
Celem Jacka jest samotne przejście z zatoki Hercules Inlet aż do Bieguna Południowego. Trasa ma ok. 1150 km, a mężczyzna pokonuje dziennie od 15 do 30 km.
O tej samotnej wyprawie świat dowiedział się całkiem niedawno. To dlatego, że jak opisał krewny Jacka, jest on osobą, która przekłada raczej czyny nad słowa.
– Przed wyprawą Jacek powiedział, że nie chce robić dużego szumu wokół swojej wyprawy. Na tę chwilę został mu jeszcze kawał drogi i chce się skupić na tym, żeby iść. Najpierw chce zakończyć „robotę”, a dopiero później o tym rozmawiać – opisuje krewny podróżnika.
O codziennych zmaganiach Jacka przeczytacie na stronie – libuchasouthpole.pl
A poniżej fragment z prowadzonego dziennika z dnia 15 grudnia 2019
Połowa za mną więc teraz tzw. reality check:
1. 55 dni wyprawy mija o 13:40 czasu chilijskiego (17:40 polskiego) 07.01.2020 – zatem zostało 22,5 dnia. Wszystkie bufory czasowe zjedzone przez burzę śnieżną i sztormowe wiatry.
2. Teraz czekają mnie najtrudniejsze elementy:
– wielkie wydmy lodowe i sastrugi między 86 i 88 równoleżnikiem
– Podejście na powyżej 2800 m.n.p.m.
– Płaskowyż Polarny z bardzo niskimi temperaturami i rozrzedzonym powietrzem (wysokość plus bliskość bieguna)
3. Zapasy materiałowe na styk:
– jedzenie wyliczone do ostatniego orzeszka (co udało się wcześniej zaoszczędzić rozparcelowałem na racje dzienne)
– zużycie paliwa do kuchenki – 40% (tutaj dobrze gospodarowałem)
– zużycie materiałów medycznych – 30%-80% w zależności od kategorii
4. Stan sprzętu – dobry. Małe naprawy jak we wcześniejszych relacjach.
5. Straty w sile żywej – umiarkowane:
– utrata wagi – widoczna (waga na poziomie z liceum )
– stan ścięgien – średni (zaopatrzone)
– odmrożeń brak
– morale wysokie
Podsumowując – w tej walce leżałem już na deskach, byłem liczony i w tej chwili wyraźnie przegrywam na punkty, ale to jest walka wieczoru o tytuł, a ja po 33 rundach wciąż jestem w walce. Wciąż jestem w walce!
Planowane zakończenie wędrówki przypada na 7 stycznia. Warto wspomnieć, że jeśli Jackowi się uda, będzie trzecim w historii Polakiem, który przemierzył Antarktydę bez żadnej pomocy z zewnątrz.
Trzymamy mocno kciuki!!!
Źródło: libuchasouthpole.pl, nowiny24.pl
Foto: archiwum prywatne Jacka Libuchy