Kolumbijski marynarz dwa miesiące dryfował po morzu, zanim go znaleziono
29-latka, którego personaliów nie ujawniono, odnaleziony przypadkowo 2 tys. mil morskich od miasta Hilo na wschodnim wybrzeżu Hawajów. Do portu w Honolulu przetransportował go w środę pływający na tamtych wodach masowiec.
Spośród 4-osobowej załogi, która zaginęła 60 dni wcześniej, udało się przeżyć tylko jednej osobie. Marynarz żywił się rybami i mięsem mew. – Ratowała mnie nadzieja płynąca z wiary, jaką dała mi matka – powiedział.
W krótkim wywiadzie, jakiego udzielił po wejściu na ląd, a który został sfilmowany przez Straż Wybrzeża i opublikowany w czwartek, mężczyzna powiedział, że najbardziej jest mu żal trzech towarzyszy podróży, którzy nie dożyli tej chwili.
Zaznaczył, że ciała tych marynarzy zostały oddane morzu, ale zachował przy sobie ich paszporty. – Jestem wdzięczny tym, którzy mnie uratowali: ludziom i Bogu – zaznaczył.
Źródło: luminota.com