fbpx

Małżeństwo z Bytomia spaceruje krok w krok z myśliwymi i ratuje zwierzęta

Małżeństwo z Bytomia spaceruje razem z myśliwymi, uniemożliwiając w ten sposób strzelanie do zwierząt. Agnieszka i Sebastian mają tylko jedno pragnienie, chcą aby polujący na dobre wynieśli się z lasów.

Gdy dowiadują się, że gdzieś ma się odbyć polowanie, rozsyłają informację, podając czas i miejsce z zaproszeniem na spacer do lasu. Swoją działalności nadali nazwę „Górnośląski Ruch Antyłowiecki”.

Kiedy w pobliżu myśliwych znajdują się osoby postronne, np. spacerowicze, zgodnie z prawem łowieckim, żaden z nich nie może oddać strzału do zwierzyny.

W ten sposób udaremniamy im całą imprezę – wyjaśnia Agnieszka w wywiadzie dla Gazety Wyborczej.

Pani Agnieszka z zawodu jest logistykiem, dla niej obrona dzikich zwierząt to sprawa honorowa. Myśliwi tłumaczą się tradycją historii łowieckiej, lecz dla niej to żaden argument.

Czy myśliwi muszą polować, żeby mieli co jeść i w co się ubrać? Te czasy mamy dawno za sobą. Dziś polowanie to zwykła rozrywka, bardzo niehonorowa. Na mordowanie zwierząt dla przyjemności czy sportu w ich własnych domu nie będzie mojej zgody – mówi aktywistka.

Pan Sebastian pracuje na co dzień jako programista, pasją żony zaraził się po pierwszej wycieczce do lasu.

Do tej pory myślałem sobie „po co jeszcze ja tam jestem potrzebny”. Okazało się, że im nas więcej, tym lepiej. Myśliwi często próbują przed nami uciekać – wyznaje Sebastian.

Las należy do nas

Zgodnie z literą prawa, myśliwi mają obowiązek zgłaszania terminów polowań do urzędu miasta lub gminy, a urzędnicy muszą poinformować o tym mieszkańców. Stąd obrońcy zwierząt dowiadują się o polowaniach. Jednakowoż, informacja o polowaniu oznacza zakaz wstępu do lasu.

Polowania głównie odbywają się na terenach Lasów Państwowych. Ten las jest nasz i jest dla wszystkich. Dlaczego mam nie wybrać się na spacer albo na grzyby, tylko dlatego, że kilku panów ze strzelbami chce tam akurat strzelać? – przekonuje Agnieszka.

Działaczka bardzo dobrze zna prawo łowieckie, wie dokładnie na co myśliwy może sobie pozwolić w lesie.

Myśliwy nie może oddać strzału, kiedy zając zastyga bez ruchu. Myślisz, że ktokolwiek tego przestrzega? – mówi aktywistka.

Czasem kobieta prosi myśliwych o przeczytanie czegoś, aby sprawdzić ich wzrok. To taki szybki test.

Niektórzy mają wielki problem. Zastanawiam się, jak w takim razie z dużej odległości chcą odróżnić grzybiarza od dzika? – pyta Agnieszka.

Sprawa ptaków wygląda jeszcze gorzej, w Polsce ginie ich rocznie ponad 700 tysięcy, jest wśród nich 13 gatunków zagrożonych, jak chociażby jarząbek.

Nawet zdarza się, że orły są zabijane w locie, a wszystko dlatego, że myśliwy nie jest w stanie odróżnić gatunku ptaka z dużej odległości. Żaden ornitolog nawet nie jest w stanie tego zrobić – dodaje Agnieszka.

Polowania odbywają się często na prywatnych stawach, w tych przypadkach spacery niestety się nie sprawdzają.

Z tropicieli stali się katami

Agnieszka i Sebastian walczą z przywilejami, jakie mają w lesie myśliwi. Mogą oni na przykład spuszczać ze smyczy swoje psy, normalnie nie wolno tego robić. Wjeżdżają także do lasu samochodami, traktorami i przyczepami.

W Polsce na 1000 mieszkańców przypada 2,8 myśliwego. Jakim cudem więc mają tyle przywilejów i władzy? – mówi Agnieszka.

Kiedyś myśliwy był tropicielem, a dziś panowie dysponujący ostrą amunicją ustawiają się w szeregu i czekają aż tzw. naganiacze wypłoszą im zwierzęta z lasu na polanę wprost pod ich lufy. To jest zwykła egzekucja – dodaje Sebastian.

Ostatnio byli na polowaniu w lasach na terenie miejscowości Kośmidry. Było nerwowo, była szarpanina. Przyjechała nawet policja. – Zazwyczaj jednak kończy się na wyzwiskach i straszeniu, że łamiemy prawo. Myśliwi dobrze wiedzą, że nie łamiemy, ale są wściekli, bo nasza obecność oznacza koniec ich zabawy w zabijanie – mówi Sebastian.

Farba zamiast krwi

Agnieszka wytyka też słownik, którym posługują się myśliwi. Krew nazywają farbą, piórkowanie to dobijanie rannego ptaka, kniazienie to wycie przerażonego zająca, bielenie to zwykłe zdzieranie skóry, a medalion to głowa upolowanego zwierzaka.

To szukanie eufemizmów, aby nie nazywać rzeczy po imieniu. Mordowanie jest mordowaniem i nic tego nie zmieni – mówi Agnieszka.

Aktywistka ma za sobą rozprawę w sądzie. Została oskarżona o „złośliwe płoszenie zwierząt” w lasach pod Bytomiem. Komendant policji w Bytomiu złożył wnioski o ukaranie jej i jeszcze kilku innych społeczników, mimo że tylko stali i obserwowali myśliwych, którzy w listopadzie tamtego roku poskarżyli się policji na nieudane polowanie.

Sąd Rejonowy w Bytomiu stanął jednak po stronie aktywistów. Dobitnie uzasadniając swoją decyzję: „Podlega karze ten, kto w lesie w sposób złośliwy płoszy dziko żyjące zwierzęta. Złośliwość ta musi być skierowana przeciwko zwierzętom, a nie myśliwym. Jak wynika z zeznań świadków, obwinieni udali się do lasu, aby zwierzęta nie złośliwie płoszyć, ale w celu ochrony ich życia. Była to reakcja ekologów na planowany przez myśliwych odstrzał zwierząt. Swoim zachowaniem uchronili zwierzęta przed odstrzałem i nie ma tu znaczenia, że odstrzał był legalny”.

Para działaczy nadal zamierza płoszyć, lecz nie zwierzęta, tylko myśliwych.

Stojąc, obserwując, chodząc za nimi jesteśmy w stanie zmienić los zwierząt, dopóki nie zmieni się nasze prawo – mówią.

Źródło: Gazeta Wyborcza, facebook.com/Górnośląski-Ruch-Antyłowiecki-2206118662973709

2 thoughts on “Małżeństwo z Bytomia spaceruje krok w krok z myśliwymi i ratuje zwierzęta

  • 18 listopada 2019 at 13:37
    Permalink

    Jrstem pelna podziwu dla dzielnej pary mlodych Ludzi utrudniajacych odrazajacy proceder myśliwski. Oby wiecej takich

    Reply
  • 18 listopada 2019 at 20:55
    Permalink

    Bardzo smutny artykuł, który osłabił moją wiarę w portal.
    Zero zgodności z prawem i realiami i powtórzone bez zająknięcia.
    Smutne.
    Pani ma szytną ideę… Może… Bo błędów merytorycznych jest za dużo, żeby je nadmieniać… (CZY JEST TU REDAKTOR?)
    Nie wolno strzelać do zająca nie w ruchu?
    W Anglii wolno strzelać tylko do zwierzyny stojącej, ażeby strzał był pewny…
    W Polsce nie ma przepisów tego dotyczących.
    Pani swoje pieski puszcza wolno??
    Ha. Ja również, ale moje Psy Myśliwskie nie gonią sarny… No ale…
    Mam nadzieję, że więcej tak nieedytowanych artykułów nie będzie… Poziom tego mnie smuci.

    Reply

Dodaj komentarz