Ten świat potrzebuje wszystkich rodzajów kobiet i wszystkich rodzajów matek. Ze specjalną dedykacją na dzisiejsze Święto!
Za pozwoleniem Wydawnictwa Biały Wiatr prezentujemy fragment z opublikowanej kilka dni temu książki Dzika Łaska bestsellerowej amerykańskiej autorki Mirabai Starr.
Fragment jest bardzo adekwatny do dzisiejszego Święta i dedykujemy go WSZYSTKIM MATKOM
Ten świat potrzebuje wszystkich rodzajów kobiet i wszystkich rodzajów matek.
Może nie urodziłaś dziecka, a zamiast tego jesteś matką dla całego świata. Albo dla siostrzenicy i siostrzeńca, albo dla dzieci twoich przyjaciół. Albo adoptowałaś dziecko, które przyszło na świat przez ciało innej kobiety. A może wyhodowałaś człowieka we własnym łonie i kiedy po raz pierwszy patrzysz w oczy swojego chłopca czy dziewczynki, a oni odwzajemniają spojrzenie, czujesz, że twoje serce niemal eksploduje.
Myślałaś, że kochałaś już wcześniej – na przykład swojego pierwszego chłopaka, który odebrał sobie życie w wieku szesnastu lat… swoją babcię Rose, która zawsze widziała w tobie to, co najlepsze i najpiękniejsze… swoje koty… albo ojca nowej, małej osoby, którą teraz trzymasz w ramionach. Ale to jest kwantowy skok miłości. Zapiera ci dech w piersiach i sprawia, że chcesz śmiać się i płakać w tym samym czasie, i oto zostajesz wprowadzona w oniemiały zachwyt i tam, wpatrzona, zostajesz.
Jesteś sparaliżowana radością – tak, to oczywiste – ale czujesz coś jeszcze. Jakiś ból odczuwalny gdzieś na obrzeżach. Obawiasz się, że jesteś skazana na spapranie tego wszystkiego… tego macierzyństwa. Że bez względu na to, ile książek przeczytasz na temat świadomego wychowywania dzieci lub jak pilnie będziesz praktykować uważność, na pewno zagubisz się w dżungli rodzicielstwa, wlokąc za sobą swoje biedne dziecko i wyrządzając mu po drodze nieodwracalne szkody.
Z upływem lat nie będziesz w stanie uwierzyć w to, co czasem wychodzi z twoich ust. Zupełnie odwrotnie do tego, co teraz przysięgasz mówić do swojego dziecka. Będziesz brzmiała jak twoja roztrzęsiona ciotka Shirley. Będą chwile, kiedy wszystko, czego zapragniesz, to zostać sama, i będziesz trzaskać drzwiami jak nastolatka, albo chwycisz kluczyki i odjedziesz, albo będziesz wrzeszczeć tak długo, aż oczy twojego dziecka staną się szerokie z niepokoju i zobaczysz, że w jego duszy powstaje pękniecie jak linia urwiska. Będziesz świadoma, że to ty je tam umieściłaś.
A kiedy patrzysz teraz na swoje nowo narodzone dziecko, za twoją rezygnacją z porażki kryje się jeszcze głębszy smutek… wiesz, że nie będziesz w stanie ochronić go przed bólem tego świata. Cóż, ale i tak będziesz próbować. Z całych sił. I zrobisz wszystko, żeby ta ukochana istota nie zaznała choć ułamka cierpienia, które ty przeżyłaś. Wiesz, że umarłabyś za nią.
I naprawdę to robisz. Być czyjąś matką, to umierać wciąż na nowo. Umierać jako osoba, którą myślałaś, że jesteś, i którą miałaś nadzieję się stać. Umierać dla swoich ulubionych wyobrażeń o tym, jak twoje dziecko powinno wyglądać, brzmieć i się zachowywać. Umierać dla swoich iluzji kontroli. Kontroli nad własnymi emocjami, kontroli nad doświadczeniami twojego dziecka. I proporcjonalnie do wszystkich tych śmierci będziesz błogosławiona niekończącymi się zmartwychwstaniami. Będziesz powstawać wciąż na nowo… promienna, z płomieni tego, co myślałaś, że jest końcem świata. A twoje dziecko powstanie świetliste z popiołów twoich błędów.
Potem nadejdą chwile doskonałej całości – jest ich o wiele więcej niż tych zepsutych – kiedy jedziecie razem na lekcję baletu lub do sklepu z narzędziami… i ogarnie cię uczucie całkowitego zadowolenia. Patrząc na istotę, którą nazywasz swoim synem lub córką, powiesz – Czy wiesz, że jesteś moją ulubioną osobą na tym świecie, z którą spędzam czas? A on czy ona uśmiechną się, przytakną i powiedzą – Ty też…co oznacza, że ta osoba, twoje dziecko, za nic nie zamieniłaby tych chwil spędzonych z tobą. I coś w twojej duszy nagle pojmie, że rozdarta tkanina świata właśnie została trochę naprawiona przez zwyczajny cud twojej miłości.
Sama nie udźwigniesz odpowiedzialności za prowadzenie tej ludzkiej istoty przez świat (nie możesz). Wielka Matka trzyma cię tak, jak ty trzymasz swojego syna lub córkę. Kiedy poczujesz się niezdolna do podjęcia następnej decyzji, a nawet do wzięcia następnego oddechu, zwróć się do tej Matki. Połóż głowę na jej kolanach, uwolnij serce i słuchaj jej wskazówek. A potem, ogrzana przy jej palenisku, wróć do lasu, zabierz swoje dziecko i kontynuuj swoją podróż.
Książkę Mirabai Starr – Dzika Łaska znajdziecie TU
Źródło: materiały własne
Pingback:Ten świat potrzebuje wszystkich rodzajów kobiet i wszystkich rodzajów matek. Ze specjalną dedykacją na dzisiejsze Święto! – Wiadomości ze świata