Muchy zamiast lekarzy. Eksperymentalna metoda leczenia niegojących się ran w Szpitalu w Bielsku Białej
Kto może zastąpić lekarzy i nieść skutecznie pomoc chorym w przypadku trudno gojących się ran? W Szpitalu Wojewódzkim w Bielsku-Białej robią to bardzo skutecznie larwy muchy plujki, które żywią się bakteriami i martwą tkanką. W swojej „terapii” nie używają antybiotyków.
Oczywiście larwy-medycy pochodzą ze specjalnej hodowli. Rozwijają się w sterylnych warunkach na specjalnych matach w Kędzierzynie Koźlu, a następnie przewożone są do Bielska w odpowiednich pojemnikach w stanie hibernacji – ich temperatura wynosi między 4 i 6 st. C.
„Mają długość od półtora do dwóch milimetrów. Kładziemy je na ranę i przykrywamy szczelnym opatrunkiem. Ciepło ciała i wilgoć powodują, że zabierają się do pracy”– tłumaczy chirurg Krzysztof Konop.
Larwoterapia zyskuje aprobatę części pacjentów, pozostali są zamknięci na takie rozwiązanie.
Larwy nie zapisują chorym tabletek, ani zastrzyków, leczą produkowanymi przez siebie enzymami i śluzem zawierającym antybakteryjne biokatalizatory ułatwiające gojenie.
„Pacjent może odczuwać w trakcie zabiegów dokonywanych przez larwy lekkie swędzenie. Terapia trwa kilkadziesiąt godzin zamiast kilku tygodni”– podkreśla lekarz.
Opisana metoda nie jest czymś nowym. Podobno znali ją już Majowie, sprawdzała się również podczas wypraw Napoleona do Egiptu w 1799 roku. Larwoterapię do współczesnej medycyny wprowadził lekarz Wiliam S. Baer stosujący ją od 1929 roku w leczeniu pacjentów z przewlekłym zapaleniem szpiku i kości.
Metodę tę stosuje się z powodzeniem do leczenia tzw stopy cukrzycowej oraz u pacjentów z zainfekowanymi owrzodzeniami kończyn. Jedna sesja trwa 72 godziny i kosztuje około 100zł. NFZ nie refunduje tej sumy.
Źródło: bielsko.biala.pl
Opracowanie: Marek Pluciński