Cheran, miasto z którego kobiety wypędziły przestępców, polityków i policjantów
Od parudziesięciu lat w Meksyku trwa wojna narkotykowa, w którą zaangażowanych jest coraz więcej osób. Przemoc dociera nawet do małych miejscowości, a kartele zajmują się już nie tylko przemytem substancji narkotykowych, ale również morderstwami na zlecenie, handlem kobiet, przemytem broni, a nawet nielegalną wycinką drzew. Tak było w przypadku niewielkiego miasteczka Cheran w stanie Michoacan.
Przez kilka lat mieszkańcy mogli tylko patrzeć, jak przestępcy wywożą ciężarówkami drewno, główny surowiec regionu stanowiący podstawę gospodarki miasteczka. Porwania, wyłudzenia, zbieranie haraczu stały się codziennością. Wycinka drzew zaczęła zmieniać ekosystem w Cheran- im więcej drzew było wycinanych, tym mniej było wody, źródełka wysychały, w konsekwencji czego bydło nie miało swojego wodopoju.
Był rok 2011. Kobiety miały tego dość. Potajemnie się zebrały i zaczęły organizować. Najpierw same poszły do lasu, aby przemówić do rozsądku uzbrojonym przestępcom, ale nie uzyskały nic oprócz przekleństw i obraźliwych wyzwisk. Postanowiły więc działać inaczej. 15 kwietnia 2011 kobiety zablokowały drogę wyjazdową i wzięły kilka osób jako zakładników. Wiedziały, że mogły liczyć na pomoc sąsiadów. Zabrzmiały dzwony w kościele El Calvario, a w powietrze wystrzeliły petardy, aby ostrzec mieszkańców o niebezpieczeństwie. Zleciało się sporo ludzi. Tak zaczęło się zbrojne powstanie w Cheran. Zaczęły się krzyki, a mieszkańcy wreszcie mogli wyrazić swój długo skrywany gniew. Doszło nawet do tego, że chcieli powiesić przestępców, ale kobiety do tego nie dopuściły. Po pewnym czasie przyjechała policja i konflikt się powiększył. Skończyło się na tym, że dwóch zakładników zostało rannych, gdyż ktoś wystrzelił petardę prosto w nich.
Politycy i policjanci zostali wywiezieni z miasta, ponieważ zostali oskarżeni o współpracę z kartelami. Jakiekolwiek partie polityczne zostały zabronione, ponieważ powodują podziały w społeczeństwie. Każdy z czterech dystryktów Cheran wybrał swojego przedstawiciela do Rady Miejskiej. W pewnym sensie Cheran, miejscowość gdzie przeważa ludność indiańska (Indianie purepechas), wróciła do swoich korzeni, czyli do rządzenia w sposób niezależny. Przy każdej z trzech dróg wjazdowych zostały umieszczone punkty kontrolne z uzbrojonymi strażnikami. Istnieją do dziś, a strażnikami są mieszkańcy, zarówno kobiety jak i mężczyźni, którzy kontrolują każdy samochód wjeżdżający do miasta.
Cheran posiada swój własny system sprawiedliwości dla nieletnich przestępców, z których wielu jest uzależnionych od alkoholu. Za prowadzenie pod wpływem lub spożywanie na ulicy grozi kara w formie mandatu lub prac społecznych, np. zbierania śmieci. Poważniejsze przestępstwa są rozpatrywane w stanowej prokuraturze, ale w ostatnim roku w Cheran nie było żadnego morderstwa ani porwania. Jest to godny podkreślenia fakt, zwłaszcza że Michoacan jest jednym z najbardziej niebezpiecznych stanów w Meksyku. Tylko w lipcu miało tam miejsce 180 zabójstw. Wybuchające granaty na ulicy, zostawianie ściętych głów czy strzelaniny stały się niemal codziennością.
Obecnie w Cheran mieszkańcy wreszcie mogą spacerować po zmroku i nie bać się, że coś im się stanie. Tereny leśne są monitorowane i strzeżone przez patrol sąsiedzki. Każdy, kto chce ściąć drzewo musi mieć pozwolenie lokalnych władz. Ziemia należy do wspólnoty, tzn. dana rodzina może ją uprawiać, ale nie jest jej właścicielem. Las, który został zdewastowany przez przestępców, powoli się regeneruje. Z 17.00 hektarów, które zostały wycięte, 3.000 jest już ponownie zalesione.
W Cheran czuję się bezpieczna, bo mogę chodzić po ulicach w nocy i nie boję się, że coś się wydarzy… – mówi 18-letnia Melissa.
Czytaj więcej na: iwonaklemczak.wixsite.com
Autorka tekstu: Iwona Klemczak